W zeszłym roku byłam sobie w Stalowej Woli na warsztatach komiksowych. Zafundować sobie takie wakacje można, biorąc udział w konkursie, a najlepiej to w nim coś wygrywając.
Poznałam tam wielu świetnych ludzi, porysowałam, pomalowałam (na murze!), poprojektowałam, popiłam. Ogólnie wybawiłam się co niemiara! Polecam każdemu, i nie tylko ze względu na piwko i darmo żarcie.
W ramach warsztatów, mieliśmy za zadanie zrobić krótki komiks. Format nietypowy, bo miał się znaleźć na bilbordach w Stalowej. (ale, że się nie znalazł, to inna bajka) Komiks powinien być inspirowany jakimiś legendami. Miała być z tego mała antologia (ale, że nie ma, to inna bajka.) to za to jest wizualizacja.
Poznałam tam wielu świetnych ludzi, porysowałam, pomalowałam (na murze!), poprojektowałam, popiłam. Ogólnie wybawiłam się co niemiara! Polecam każdemu, i nie tylko ze względu na piwko i darmo żarcie.
W ramach warsztatów, mieliśmy za zadanie zrobić krótki komiks. Format nietypowy, bo miał się znaleźć na bilbordach w Stalowej. (ale, że się nie znalazł, to inna bajka) Komiks powinien być inspirowany jakimiś legendami. Miała być z tego mała antologia (ale, że nie ma, to inna bajka.) to za to jest wizualizacja.
Przekopując strych i parę rzeczy z dzieciństwa, trafiłam na mojego starego kumpla!
Oto, Moi Drodzy, kot o imieniu Frykas.
Kota szyłam razem z mamą, według swojego, wcześniej skrupulatnie zrobionego, projektu (którego niestety nie znalazłam). "Maszynowe" działanie w większości należało do mamy, natomiast ten piękny haft (oczka, łapki, nosek), to już tylko i wyłącznie moja zasługa!
Ta mała paskuda spędziła ze mną kawał czasu.
Długie łapki, można było zawiązać i nosić Frykasa jako wątpliwie gustowną torebeczkę. Można też obwiązać je w okół szyi i mieć równie piękny zagłówek. Bardzo praktyczna rzecz w podróży. Albo po prostu, paradować z taką śliczną maskotką i czerpać satysfakcję z zazdrosnych spojrzeń, innych dzieci. (Bo chyba, nie były to spojrzenia pogardy, prawda?)
Oto, Moi Drodzy, kot o imieniu Frykas.
Kota szyłam razem z mamą, według swojego, wcześniej skrupulatnie zrobionego, projektu (którego niestety nie znalazłam). "Maszynowe" działanie w większości należało do mamy, natomiast ten piękny haft (oczka, łapki, nosek), to już tylko i wyłącznie moja zasługa!
Ta mała paskuda spędziła ze mną kawał czasu.
Długie łapki, można było zawiązać i nosić Frykasa jako wątpliwie gustowną torebeczkę. Można też obwiązać je w okół szyi i mieć równie piękny zagłówek. Bardzo praktyczna rzecz w podróży. Albo po prostu, paradować z taką śliczną maskotką i czerpać satysfakcję z zazdrosnych spojrzeń, innych dzieci. (Bo chyba, nie były to spojrzenia pogardy, prawda?)
Zaprojektowałam dla Brambla grafikę na kubek. W sumie od tego wydarzenia, minął już ładny kawał czasu, jednak dopiero teraz jakoś się ogarnęłam i w końcu prezentuję jak należy (albo właśnie, jak nie należy).
Kubeczek można kupić (można kupić! Łał!) na oficjalnej stronie Brambla, a w samych Katowicach na przykład w takiej fajnej księgarni Zła Buka (patrzcie jak ładnie się prezentują w sklepie! Łał!).
Nawet już występował w filmiku. O, tutaj właśnie.
A! Jest to mój pierwszy (mam nadzieję, że nie ostatni) taki projekt. Więc tego, no... strasznie się jaram!
Dewizkowa w kubku głowa!
Kubeczek można kupić (można kupić! Łał!) na oficjalnej stronie Brambla, a w samych Katowicach na przykład w takiej fajnej księgarni Zła Buka (patrzcie jak ładnie się prezentują w sklepie! Łał!).
Nawet już występował w filmiku. O, tutaj właśnie.
A! Jest to mój pierwszy (mam nadzieję, że nie ostatni) taki projekt. Więc tego, no... strasznie się jaram!
Nie byłam na wycieczce, więc nic mnie nie usprawiedliwia, dlaczego tak długo mnie tutaj nie było. Ci co jeszcze tutaj zaglądają, wybaczcie!
Życzę Wam, wszystkiego kochanego
w ten dzień. I żeby każdy znalazł swo-
ją drugą połówkę, bo swoim kotkom,
nie kotkom, pupilom miziatym trzeba
już dać spokój.
Buziaki! <3
<zawsze to chciałam napisać.
Jak prawdziwa blogerka. Łoł>
Po długich i męczących próbach zrobienia logotypu dla samej siebie, w końcu jest. Jedno z moich postanowień na wolne dni, zrealizowane.
To była ciężka walka. Słowo daję. Byłam swoim najbardziej marudzącym klientem w historii. Nikt mnie już nie pokona. Nikt.
Chciałam, żeby zawierało się w nim wszystko, co najważniejsze. (Wszystko!) Głównie lisy. No dobra. Oprócz lisów, chciałam jeszcze nawiązać
do literki "D". Od nazwiska czy pseudonimu. Raz chciałam linearne, raz tłuste i ciężkie. Miało być ilustracyjne, ale i proste i uniwersalne.
Trochę lisa, trochę ilustracji, lasu trochę, trochę kółka, trochę piórka...
Dużo, ale koniec końców podołałam i wyszło coś takiego
Jakby ktoś był ciekaw skąd u mnie takie zboczenie na punkcie futrzanych, rudych przystojniaków, objaśniam. Od dzieciństwa kocham się w Sylvanie. OTO ON
To była ciężka walka. Słowo daję. Byłam swoim najbardziej marudzącym klientem w historii. Nikt mnie już nie pokona. Nikt.
Chciałam, żeby zawierało się w nim wszystko, co najważniejsze. (Wszystko!) Głównie lisy. No dobra. Oprócz lisów, chciałam jeszcze nawiązać
do literki "D". Od nazwiska czy pseudonimu. Raz chciałam linearne, raz tłuste i ciężkie. Miało być ilustracyjne, ale i proste i uniwersalne.
Trochę lisa, trochę ilustracji, lasu trochę, trochę kółka, trochę piórka...
Dużo, ale koniec końców podołałam i wyszło coś takiego
Zakończyłam sesję! No dobra. Bez fajerwerków, ale się obijałam trochę w tym semestrze. hehe.
Mało śmieszne.
Po dwudniowym, przyjemnym spotkaniu z Morfeuszem, zaczęłam nowe życie.
Bo jak zwykle w okresie, w którym trzeba robić mnogość rzeczy, (bo się wcześniej nie miało przecież czasu) najbardziej
ma się ochotę na... zupełnie coś innego! Ale nie. Nie można bo sesja.
Teraz za to mogę, więc sobie skorzystam. A co.
Szaleństwo z PS!
Zrobiłam sobie wreszcie nowe teksturki i kombinuję z pędzlami. Super sprawa.
Najpierw miała być tylko taka okładka. Na próbę, dla siebie. Bardziej szkic pod okładkę. Ale w końcu jest sobie taki oto drwal.
Kolejny już z niebieską brodą.
I taka sobie mega wizualizacja. (Jaram się darmowymi mockup'ami)
Na zakończenie ogłoszenie matrymonialne: Wyjdę za drwala.